Francja. Zamieszki na przedmieściach Paryża

Zamieszki wybuchły zaraz po „pokojowej manifestacji”, która została zwołana jako protest przeciwko brutalności policji. Protestanci, w przeważającej ilości imigranci zarobkowi z krajów afrykańskich i bliskiego wschodu, prondlowali sklepy, niszczyli dobytek niejednokrotnie całego życia właścicieli objektów, które znajdowały się na trasie „protestu” – paląc sklepy i samochody.

Wszystko zaczało się od akcji francuskiej policji wymierzonej przeciw dilerom narkotykowym. W czasie jednej z takich akcji 2-02-2017r. ranny został 22-letni murzyn Theo. Został przetransportowany do szpitala, gdzie oskarżył policjantów o brutalność oraz gwałt. Czterech funkcjonariuszy zostało zawieszonych do czasu wyjaśnienia sprawy. W szpitalu został odwiedzony przez prezydenta Francji Alfonso Fransua Holland’a, który skrytykował francuską policję stając w obronie 22-latka (podjeżanego o handel narkotykami). Do podobnych, irracjonalnych, zachowań dochodziło także w USA za prezydentury Baracka Huseina Obamy, który to także odwiedzał czarnoskórych obywateli (zazwyczaj będących członkami gangów) rannych w wyniku działań operacyjnych policji. Podobnie jak w USA, tak i we Francji motłoch odczytywał to jako przyzwolenie głowy państwa na rozpoczęcia walki z policją, co zawsze kończyło się podobnie – podpaleniami, rozbojami, kradzieżami, pobiciami a nawet morderstwami.