Przepowiednie ojca Czesława Andrzeja Klimuszki

Czesław Andrzej Klimuszko ur. 23 sierpnia 1905 w Nierośnie, zm. 25 sierpnia 1981 w Elblągu. Miał 5-ro rodzeństwa z których dwoje wcześnie zmarło. Rodzice to Wincenty i Zofia. Czesław uczęszczał do szkoły powszechnej w Różanymstoku, następnie do gimnazjum w Grodnie, skąd po roku nauki odszedł udając się piechotą do Lwowa gdzie wstąpił do zakonu Franciszkanów. W 1925 r. rozpoczął nowicjat w Kalwarii Pacławskiej, gdzie otrzymał imię Andrzej. Po roku nowicjatu wrócił do Lwowa, aby skończyć gimnazjum. Święcenia kapłańskie otrzymał 6 maja 1934 r. w Krakowie. Przez kilka następnych lat mieszkał i posługiwał w różnych klasztorach: w Gnieźnie, w Wilnie, w Łagiewnikach koło Łodzi oraz w Warszawie. W stolicy został aż do wybuchu wojny.

Podczas wojny z okupowanej Warszawy uciekł do klasztoru w Kaliszu. Tam jednak po pewnym czasie został aresztowany przez gestapo. Po jakimś czasie zwolniono go, nakazano nie opuszczać miasta i pozostać do dyspozycji niemieckiej tajnej policji. Zaraz po wyjściu z komisariatu o. Klimuszko udał się na dworzec i wsiadł w pierwszy nadjeżdżający pociąg, bez dokumentów i pieniędzy. W taki sposób dotarł do Wierzbicy, koło Radomia. Tam przebywał przez kilka dni. Było lato 1940 r. Któregoś poranka do wsi wtargnął oddział Niemców z zamiarem ukarania mieszkańców za niedostarczony kontyngent drewna. Wszystkich mężczyzn wraz z o. Klimuszką zaprowadzono na rynek, gdzie byli publicznie bici, kłuci bagnetami i upokarzani. Klimuszko, jako księdz, miał się wszystkiemu przyglądać. Na koniec hitlerowcy postanowili zrobić sobie widowisko: kazali franciszkaninowi pozować do zdjęć przy ofiarach. Gdy odmówił, zmuszano go, by biegał wokół rynku. Gdy i tego nie chciał zrobić, bito go, kopano i kłuto. To było dla niego doświadczenie graniczne, w dosłownym rozumieniu – wówczas, jak sam opisał to we wspomnieniach z tamtych czasów: „Świadomość doznanej krzywdy oraz widok wynaturzenia człowieka z trupią główką na czapce, cały ten splot wypadków wywołał w mojej jaźni silny wstrząs, który z kolei wyzwolił we mnie drzemiące nieznane siły psychiczne, poruszył jakiś mechanizm w ośrodkach mózgu, obudził nadświadomość, dzięki której zacząłem przenikać psychofizyczną strukturę człowieka. Zacząłem dostrzegać w pewnych momentach za niektórymi ludźmi ciągnący się jakby film ze scenami ich przeżyć i przeszłości. Czułem wyraźnie, że w mojej sferze psychicznej nastąpił jakiś przełom, zaistniało coś, i to coś nie jest anormalne, lecz raczej ponadnormalne”.

Po wojnie wraz z innymi współbraćmi został skierowany na Pomorze.Objął parafię w Prabutach. Rosnąca popularność ojca stawała się coraz  bardziej niewygodna zarówno dla władz komunistycznych jak i samego kościoła. Władzom komunistycznym nie podobało się to, że przyciąga do siebie tłumy. Postanowiono go usunąć. On zaś, przeczuwając niebezpieczeństwo, 8 grudnia 1948 r. w przebraniu kobiety uciekł z Prabut. Ukrywał się potem w kolejnych klasztorach pod fałszywym nazwiskiem, starając się przez lata nie zdradzić ze swoimi umiejętnościami.

W 1961 r. zamieszkał na stałe w Elblągu, gdzie gwardianem był jego przyjaciel, o. Lucjusz Chodukiewicz. W 1975 r. zaczął podupadać na zdrowiu. Był nałogowym palaczem, co zaowocowało chorobą płuc. Pił też bardzo dużo kawy. Z wieloma dolegliwościami radził sobie za pomocą ziół, ale choroby płuc nie mógł zwalczyć. Zmarł 25 sierpnia 1981 r.

Cytaty zaczerpnięte z twórczości o. Klimuszki:

Widziałem żołnierzy przeprawiających się przez morze na takich małych okrągłych stateczkach, ale po twarzach widać było, że to nie Europejczycy. Widziałem domy walące się i włoskie dzieci, które płakały. To wyglądało jak atak niewiernych na Europę. Wydaje mi się, że jakaś wielka tragedia spotka Włochy.

 

Polska będzie źródłem nowego prawa na świecie, zostanie tak uhonorowana wysoko, jak żaden kraj w Europie (…) Polsce będą się kłaniać narody Europy. Widzę mapę Europy, widzę orła polskiego w koronie. Polska jaśnieje jak słońce i blask ten pada naokoło. Do nas będą przyjeżdżać inni, aby żyć tutaj i szczycić się tym.

Jeśli chodzi o nasz naród, to mogę nadmienić, że gdybym miał żyć jeszcze pięćdziesiąt lat i miał do wyboru stały pobyt w dowolnym kraju na świecie, wybrałbym bez wahania Polskę, pomimo jej nieszczęśliwego położenia geograficznego. Nad Polską bowiem nie widzę ciężkich chmur, lecz promienne blaski przyszłości.