Niemcy. Na terenie kraju istnieją przeszkoleni w Moskwie uśpieni żołnierze.

Jak donosi niemiecki dziennikarz Boris Reitschuster (autor książek o współczesnej Rosji oraz dyrektor moskiewskiego biura tygodnika „Focus” w latach 1999-2015) w całych Niemczech rozsiani są dobrze wyszkoleni w Rosji bojownicy vel. żołnierze rosyjscy.

W najnowszej książce Borisa Reitschustera pt.:”Utajona wojna Putina” oraz w wywiadzie udzielonym przez autora dziennikowi „Deutsche Welle” możemy przeczytać:

Armia to coś wielkiego, a tu chodzi raczej tylko o oddziały. Według tajnych służb liczą one od 250 do 300 ludzi. Powstają na bazie szkół sportów walki, gdzie uczy się tak zwanego sportu „Systema”, mającego wiele wspólnego z rosyjskimi oddziałami specjalnymi „specnaz”. Te szkoły wyrastają na Zachodzie jak grzyby po deszczu. Zastrzegam jednak, że 99,99 proc. trenujących tam ludzi nie ma nic do czynienia z tymi odziałami. Nie można generalnie wszystkich podejrzewać, że są tajnymi rosyjskimi bojownikami, ale rekrutuje tam się ludzi, wysyła ich potem do Moskwy pod pozorem dalszych szkoleń, gdzie są kształceni metodami „specnazu”.  Przysposabia się ich nie tylko do walki wręcz, ale także do obchodzenia się z ładunkami wybuchowymi, bronią palną i uczy sabotażu. Potem wracają do Niemiec i czekają na rozkaz z Moskwy. Niektórzy z nich pracują w policji, niektórzy w Bundeswehrze. Gdy Krajowy Urząd Ochrony Konstytucji złapał dwóch takich mężczyzn, powiedzieli: jesteśmy rosyjskimi oficerami i żądamy odpowiedniego traktowania.

Jak wynika z jego wypowiedzi, w Niemczech działają dobrze wyszkoleni i przygotowani do działania w każdym momencie i warunkach bojownicy, którzy w zależności od potrzeby mogą wylegitymować się zarówno paszportem niemieckim jak i rosyjskim. Pisarz sam mówi, że z początku nie mógł uwierzyć tym doniesieniom, ale po zweryfikowaniu istniejących poszlak oraz zebraniu dowodów musi przyznać, że wszystko to co wcześniej tylko domniemywał jest prawdą. Stwierdza bowiem:

Gdy usłyszałem to na własne uszy i gdy przeglądałem dokumenty tajnych służb, byłem zaszokowany i nie chciałem w to uwierzyć do chwili zweryfikowania tego na podstawie innych źródeł. Gdy zacząłem zajmować się tym poważnie, zrozumiałem, że to nic nowego, to samo robiono w czasach enerdowskich. Nie jest to żaden wynalazek Putina, tylko kontynuacja starych metod KGB. Jeżeli chodzi o aktualne bojówki, nawet jeżeli nie ma żadnych informacji o ich roli w konkretnych incydentach, nieprzyjemne jest wyobrażenie, że gdzieś już może być ukryty jakiś ładunek wybuchowy. Co będzie, gdy nadejdzie godzina X?