Zgodnie z przewidywaniami, Turcja obwiniła Kurdów o ostatni zamach bombowy w Ankarze. Premier Ahmet Davutoğlu powiadomił o dowodach które “niemal z całą pewnością” wskazują na Partię Pracujących Kurdystanu (PKK). Niedługo po tym wydarzeniu, które doprowadziło do śmierci około 35 osób, Turcja rozpoczęła kolejne ataki i wprowadziła godzinę policyjną w południowo-wschodniej prowincji Şırnak.
W poniedziałek tureckie myśliwce zaczęły bombardować Kurdów w północnej części Iraku. Nikt tak naprawdę nie pytał o pozwolenie władz w Bagdadzie. W ciągu jednego dnia zabito około 50 osób. Tymczasem w samej Turcji aresztowano kilkunastu “potencjalnych terrorystów”.
Najbardziej jednak niepokoi fakt, że Erdoğan po raz kolejny zresztą blokuje portale społecznościowe i wykorzystuje obecną sytuację aby zlikwidować popularną w kraju prokurdyjską Ludową Partię Demokratyczną. Tak czy inaczej zamach był po prostu na rękę tureckiemu rządowi, gdyż jest usprawiedliwieniem dla kolejnych ataków na Kurdów. Niektórzy zaczynają postrzegać działania tego państwa jako ludobójstwo.
Co więcej, Erdoğan powiadomił o “konieczności” zaostrzenia przepisów, dotyczących terroryzmu. Jego zdaniem terrorystą może być dosłownie każdy – nie tylko osoba posiadająca broń czy bombę, ale również ci którzy “wykorzystują swoją pozycję i pióro”. Chodzi tu oczywiście o dziennikarzy. Tak właśnie zwalcza się w tym kraju (i nie tylko w Turcji) wolność słowa.